logotype

Terminarz

grudzień 2024
P W Ś C Pt S N
25 26 27 28 29 30 1
2 3 4 5 6 7 8
9 10 11 12 13 14 15
16 17 18 19 20 21 22
23 24 25 26 27 28 29
30 31 1 2 3 4 5
Moje nawrócenie

Małgorzata Stembalska

"Albowiem Ja wiem, jakie myśli mam o was - mówi Pan - myśli o pokoju, a nie o niedoli, aby zgotować wam przyszłość i natchnąć nadzieją"  Jer. 29:11

 

Zacznę od początku. Pochodzę z rodziny, w której, tylko mama jest wierząca. Więc od najmłodszych lat zawsze chodziłam razem z nią do zboru, mimo to nie uczęszczałam na szkółki.

Więc co za tym idzie nie znałam nikogo z rówieśników. Im stawałam się starsza, tym bardziej zaczęła doskwierać mi samotność. Jestem jedynaczką, więc jedyną zaufaną osobą, jaką miałam była moja mama (tylko, że to nie to samo, co jakaś przyjaciółka w tym samym wieku).

W wieku 15 lat moje marzenie się spełniło. Poznałam trójkę osób, w których zobaczyłam przyjaciół. Spędzaliśmy ze sobą prawie każdą wolną chwile. Wiedzieli, że chodzę do "jakiegoś innego kościoła"  i w gruncie rzeczy nikomu to nie przeszkadzało. Natomiast dla mnie przychodzenie do zboru było jedynie obowiązkiem, który muszę wypełnić aby nie robić przykrości mamie.  Wierzyłam w istnienie Boga, ale byłam szczęśliwa i nie interesowało mnie to, czy postępuje właściwie czy też nie.   Żyłam sobie tak z dnia na dzień, w przeświadczeniu, że wszystko jest "ok" przez kilka lat.


Któregoś dnia przypadkowo znalazłam się na ewangelizacji w Polkowicach. Zobaczyłam wtedy młodzież, która śpiewa i głosi, co Bóg uczynił w ich życiu.  Po zakończeniu zostałam zaproszona na zjazd młodzieżowy, który miał się odbyć w najbliższym czasie. Na początku trochę się wahałam, ale ostatecznie pojechałam tam.  To był dobry czas, bo Bóg naprawdę dotknął się mojego serca. Pokazał mi ile niewłaściwych rzeczy jest w moim pozornie szczęśliwym życiu. Od tamtego czasu zaczęłam sięgać po biblie, chodziłam na spotkania młodzieżowe. Moje życie zaczęło się ewidentnie zmieniać, odsuwałam od siebie  coraz więcej rzeczy, które niegdyś sprawiały mi przyjemność. Jedyne, z czego nie potrafiłam wtedy zrezygnować to byli Ci ludzie, z którymi nadal spędzałam każdą wolną chwile, oprócz piątkowych wieczorów. 

"Nikt nie może dwóm panom służyć, gdyż albo jednego nienawidzić będzie, a drugiego miłować, albo jednego trzymać się będzie, a drugim pogardzi. " Mat 6: 24. 

Po pewnym czasie takiego życia "na dwa fronty", jedna z tych osób stwierdziła, że ja już nie pasuje do nich i nie chce mieć ze mną nic wspólnego. Wtedy  zaczął się mój upadek. Pierwsze i jedyne uczucie, jakie mi wtedy towarzyszyło to był strach przed samotnością. Chciałam zatrzymać bieg tych wydarzeń. Wiedziałam, że pomocy mogę szukać u Boga. Codziennie padałam na kolana i prosiłam o to, aby Bóg się zlitował i nie odsuwał ode mnie ludzi, którzy byli dla mnie tak ważni. Miałam swoją teorię  na rozwiązanie tego problemu i  nie do puszczałam do siebie myśli, że Bóg ma całkowicie inny plan.

Z czasem  zauważałam, że nie ma nawet cienia odpowiedzi, a sytuacja wymykała mi się coraz bardziej z pod kontroli.  Pomyślałam sobie, że dam sobie rade sama z moim problemem. W końcu tak wielu ludzi radzi sobie samych, bez Boga, więc  ja tez mogę. Pierwszym krokiem było zaprzestanie chodzenia na młodzieżowe, czytanie biblii było mi zbędne. A w zamian za to moje grono znajomych zaczęło się powiększać. Znowu czułam akceptację i miałam z kim spędzać czas.


Któregoś dnia dosyć niechętnie poszłam na spotkanie modlitewne. Jego celem przewodnim była modlitwa za młodzieżą. A ja nie potrafiłam z siebie nic wykrzesać oprócz kilku słów. Mianowicie prosiłam, a nawet błagałam Boga o czas. O to, aby dał mi jeszcze parę chwil na to żebym mogła się "wyszaleć".  A później, ja do Niego wrócę. Następnego dnia wracałam autem do domu, na dość nie pozornej i spokojnej drodze spowodowałam wypadek. Dzięki Bogu nikt nie ucierpiał, ale to była odpowiedź na moją modlitwę. To było jasne i oczywiste. Zrozumiałam wtedy, że nie mam prawa prosić o jakikolwiek czas, i że to Bóg decyduje o moim życiu, a nie ja.  Po pewnym czasie  sięgnęłam po biblię. Pierwszy werset, który przeczytałam:

"Pamiętaj wiec, czego się nauczyłeś i co usłyszałeś, i strzeż tego, i upamiętaj się. Jeśli tedy nie będziesz czujny, przyjdę jak złodziej, a nie dowiesz się, o której godzinie cię zaskoczę " Obj. 3:3.


Dla mnie to był kolejny raz, kiedy Bóg kazał mi się zastanowić nad moim marnym życiem. Czy naprawdę warto było zaprzepaścić taki dar łaski, za kilka chwil złudnego szczęścia? I czy wybierając szeroką drogę, na której mogłam wszystko, byłam tak naprawę szczęśliwa? Dzisiaj już wiem, że nie.

Odpokutowałam każdą chwilę, w której Bóg musiał patrzeć jak upadam coraz niżej. Otrzymałam odpuszczenia grzechów.


"On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale go za nas wszystkich wydał, jakżeby nie miał  z nim darować nam wszystkiego?" Rzym. 8:32

Pan dał mi na tyle siły i odwagi że zerwałam z tamtym życiem i ludźmi. Nie ma już we mnie tego strachu, który towarzyszył mi niegdyś, bo wiem, że teraz nie idę sama...

"A Jezus Chrystus rzekł: Nie bój się tylko wierz." Mar. 5: 36