Bóg okazał mi łaskę |
20 stycznia 2014, Bogdan z Lubina Pragnieniem mojego serca jest podzielić się świadectwem, czego dokonał Jezus Chrystus w moim życiu. Jezus Chrystus był i jest obecny przy mnie przez cały czas mego 53-letniego życia. Mimo tego, że jestem wierzącym od półtora roku, to mój Zbawiciel był i jest zawsze ze mną. Dzisiaj to wiem, że dobrze mieć takiego Ojca, który się troszczy o nas od naszego poczęcia.
Aby opowiedzieć świadectwo, co uczynił i z czego wyrwał mnie mój Bóg, cofnę się do lat dzieciństwa.
Urodziłem się w rodzinie katolickiej. Taty nie znałem, ponieważ kiedy miałem dwa lata, mój ojciec zginął tragicznie. Mnie i mego brata wychowywała mama. Bóg od najmłodszych lat czuwał nade mną. Gdy miałem niespełna dwa lata, wpadłem do studni, która znajdowała się blisko domu. Bóg uratował mnie po raz pierwszy poprzez moją mamę. W ostatniej chwili wyciągnęła mnie z tej studni bosakiem.
Gdy miałem sześć lat, przejechał mnie motorem mieszkający niedaleko sąsiad. Nie zatrzymał się, lecz pojechał dalej i nie udzielił mi żadnej pomocy. Kolejny raz Bóg ratuje moje młode życie. Oczywiście w takim wieku, nie wiedziałem, kto to jest Bóg, ale myślę, że moja mama, chociaż jest do dzisiaj katoliczką, dziękowała Bogu za ratunek.
Kiedy miałem dziesięć lat, mama kazała mi i bratu iść nazbierać szczawiu na zupę (wtedy nie było szczawiu w sklepach jak dzisiaj). I tym razem Jezus Chrystus okazał swoją wielką moc nade mną i moim bratem. Zbierając szczaw, znaleźliśmy bombę pozostałą po II wojnie światowej. Oczywiście jako młodych chłopców zainteresowała nas ona. Wyciągnęliśmy ją z rowu, nazbieraliśmy kamieni i zaczęliśmy w nią rzucać, ale ona zsunęła się z powrotem do rowu. Bóg sprawił i zatroszczył się o to, by nie wybuchła. Wielka jest jego łaska dla nas, ludzi. On chroni nas od urodzenia i opiekuje się nami.
Jezus Chrystus stanął na mej drodze 22 lata temu. Wraz z żoną i dziećmi usłyszeliśmy wspaniałą wieść o Tym, który oddał swoje życie za nas i za nasze grzechy. Dziękuję Mu za zbawienie, które w Nim mamy i za cudowną miłość do ludzi. Żona i dzieci oddały swoje życie Jezusowi, a ja powędrowałem swoją drogą, bez Boga. Pomyślałem, że dam sobie radę bez Bożej pomocy i Bożej miłości, którą on wylewał na mnie od najmłodszych lat. Pociągał mnie świat, koledzy, alkohol, papierosy, zabawy. Dzisiaj się to nazywa integracją z kolegami.
Wiele krzywd przez te lata wyrządziłem mojej żonie i dzieciom, wiele było nieprzespanych nocy i strach, co będzie, jak tata wróci pijany do domu. Narobiłem sobie i rodzinie wielu problemów i kłopotów, coraz bardziej zbliżałem się do bagna, w które pchał mnie szatan. Myślałem nawet o samobójstwie, ale Jezus Chrystus nadal był ze mną, nadal mnie kochał i nie pozwolił mi odebrać sobie życia. Wielka jest Jego łaska, za którą mu dziękuję. Dziękuję Mu również za to, że doczekałem dni, kiedy mogę oglądać czwórkę moich wnucząt. Jestem szczęśliwy, że mam wspaniałą, wierzącą rodzinę.
Długo tkwiłem w życiu bez Boga, ale nadszedł czas, w którym Bóg już nie pozwolił z siebie drwić. W 2008 roku bardzo źle się poczułem i znalazłem się w szpitalu. Nigdy przedtem nie chorowałem i nie musiałem korzystać z usług lekarskich czy pobytów w szpitalu. Bolały mnie kości i mięśnie. Myślałem sobie, że jestem przemęczony, ponieważ pracowałem jako górnik na dole w kopalni. Tłumaczyłem sobie, że mi to minie. Zrobiono mi szereg badań i okazało się, że wyniki są dobre, tylko na prawej nerce wyrósł torbiel. Po wyjściu ze szpitala kazano mi zrobić kontrolne USG nerki za 3 miesiące. W 2009 roku po namowie żony (teraz wiem, że kolejny raz Bóg zaingerował w moje życie) poszedłem na USG. W trakcie badanie okazało się, że mam guza na prawej nerce. Wyobraźcie sobie, co czuje człowiek, któremu oznajmiają, że ma guza, a wiadomo, z czym guz się kojarzy. Pierwsze słowa, które powiedziałem lekarzowi brzmiały: „Na pewno pan się pomylił”. Ale on się nie pomylił – tomograf potwierdził istnienie guza. Zacząłem się leczyć w klinice wojskowej we Wrocławiu. Lekarz, który mnie przyjmował na oddział, powiedział mi: „Dziękuj Bogu, że nie jest za późno na operację”. Wysłano mnie na prześwietlenie klatki piersiowej, a na skierowaniu było napisane – nowotwór złośliwy nerki prawej. Moje życie przeleciało mi przed oczami. Kiedy znalazłem się w szpitalnej piwnicy, zacząłem bardzo głośno płakać, zadając Bogu pytania, dlaczego ja? Przecież nic nie wskazywało na taką straszną, śmiertelną chorobę. Używałem tylko życia (tak się mówi w świecie), dlaczego więc ja? Boże, przecież zawsze mnie chroniłeś. Ale Bóg miał w tym wszystkim cel. To był cel mojego zbawienia. Płacząc, prosiłem Pana, aby darował mi życie. Przysiągłem mu, że jeżeli daruje mi życie, będę mu służył z całego serca. Dzięki Jezusowi operacja i dalsze leczenie przebiegło dobrze. Po półrocznej przerwie wróciłem do pracy i znowu odezwało się moje ja. Zacząłem pić, palić, spotykać się z kolegami jak za dawnych czasów, kolejny raz pomyślałem sobie, że mogę żyć bez Boga. Przecież wszystko jest dobrze, jestem zdrowy, co mi więcej potrzeba. A co z przysięgą, którą złożyłem Bogu? Nic, bo przecież, kto ją słyszał oprócz mnie i Boga?
Drodzy czytelnicy. Teraz wiem, jaką miłością Bóg darzy swoje dzieci, jak bardzo je kocha, chociaż szatan robi wszystko, aby nas odciągnąć od Niego. Po niedługim czasie, kiedy złamałem przysięgę, która złożyłem Bogu, dowiedziałem się z badań, że druga nerka jest zagrożona. I tym razem Pan pokazał mi, jakim potężnym jest Bogiem. Wtedy zrozumiałem, że nie należy Go lekceważyć. Kolejny raz upadłem na kolana, prosząc Go o pomoc i kolejny raz mój Pan wyciągnął do mnie pomocną dłoń, zlitował się nade mną i zostawił mnie wśród żywych. Zacząłem czytać Słowo Boże, przez które Pan okazał mi swoją łaskę i miłosierdzie. Poruszył mnie werset z 5 Księgi Mojżeszowej (30,14-15): „Lecz bardzo blisko ciebie jest słowo, w twoich ustach i w twoim sercu, abyś je czynił. Patrz! Kładę dziś przed tobą życie i dobro oraz śmierć i zło”.
W czerwcu 2012 roku przyjąłem chrzest wodny. Przed tym wydarzeniem prosiłem Pana, aby potwierdził mi, że zabrał moje wszystkie grzechy i winy. Ku mojemu zaskoczeniu Bóg odpowiedział na to pytanie. Otworzyłem Biblię i w Liście do Rzymian (8,1-3) otrzymałem odpowiedź: „Przeto teraz nie ma żadnego potępienia dla tych, którzy są w Chrystusie Jezusie. Bo zakon Ducha, który daje życie w Chrystusie Jezusie, uwolnił cię od zakonu grzechu i śmierci. Albowiem, czego zakon nie mógł dokonać, w czym był słaby z powodu ciała, tego dokonał Bóg: przez zesłanie Syna swego w postaci grzesznego ciała, ofiarując je za grzech, potępił grzech w ciele”.
Jestem wdzięczny mojemu Bogu za Jego dobroć, miłość i cierpliwość względem mnie, za to, że stanął na mojej drodze i przez te lata był ze mną. Dziękuję Mu za to, że uzdrowił mnie cieleśnie i duchowo. Wielbię Pana i oddaję mu chwałę poprzez pieśni, śpiewając w chórze zborowym. Pragnę Go uwielbiać do końca moich dni. Dziękuję mojej żonie, dzieciom i Zborowi za modlitwy, jakie zanosili za mnie przed Boży tron.
Niech dobry Bóg błogosławi i obdarza łaską wszystkie swoje dzieci.
|