1 września 2017, Wiesław Janik
Tak. Smutne to, ale faktem jest, że pokora została przez ludzi w większości odrzucona i zapomniana jako niepotrzebna i niepasująca do obecnie panujących zasad życia. Twierdzi się nawet, że jest przeszkodą do osiągnięcia stawianych celów.
Są też opinie, że jeżeli gdzieś powinna mieć miejsce, to u ludzi, którzy nas otaczają i to oni powinni wykazywać ją wobec nas. Oczywiście taki stan rzeczy wprowadza ludzkość w coraz bardziej tragiczny stan w relacjach z Bogiem oraz stosunkach międzyludzkich. Dlatego też jak najbardziej słusznym jest zatrzymać się na chwilę i zastanowić, w świetle Bożego Słowa, czym rzeczywiście jest pokora, skąd pochodzi, do czego jest przydatna oraz jak powinna funkcjonować w praktycznym życiu. Aby łatwiej nam było odpowiedzieć na te pytania, zacznijmy od początku. Otóż Bóg stwarzając wszechświat i wszelką żyjącą istotę, udzielił swemu stworzeniu tyle ze swej chwały i mocy, ile było ono w stanie przyjąć, ale obdarowane stworzenie nie może funkcjonować i posiadać samo w sobie pełnej miary życia, zdolności i siły niezależnie od źródła, którym jest Bóg. Bóg jest wiecznie żywy, wszędzie obecny, zawsze czynny i On podtrzymuje funkcjonowanie wszelkiej istoty mocą swojego słowa: „On, który jest odblaskiem chwały i odbiciem Jego istoty, podtrzymuje wszystko Słowem swojej mocy...” (Hebr. 1, 2-3). Dlatego funkcjonowanie wszelkiego stworzenia polega na całkowitej i wszechstronnej zależności od Stwórcy. Ten fakt prowadzi nas do głębokiej pokory wobec Boga, gdyż sami z siebie nie jesteśmy w stanie nic stworzyć, utrzymać lub zrealizować. Bez Boga jesteśmy pustymi, bezużytecznymi jak nienapełnione naczynia, które tyko Bóg może napełnić. Ale uwaga! Nie jest to jednorazowy akt, lecz systematyczny proces napełniania u tych, którzy ciągle trwają połączeni z Nim. Pokora, jako postawa całkowitej zależności od Boga, jest obowiązkiem oraz najważniejszą cnotą człowieka wobec Stworzyciela, a także warunkiem do prawidłowego funkcjonowania w granicach ustanowionych przez Boga. Pokora ciągle woła: Boże, jestem niczym, bez Ciebie nie jestem zdolny do niczego dobrego. Boże, prowadź mnie i ucz mnie. Natomiast wszelka myśl i działanie w celu uniezależnienia się od Boga jest objawem pychy i buntu, który prowadzi do utraty korzystania ze źródła życia, szlachetności a także relacji ze Stworzycielem. Początek pychy oraz buntu pojawił się w niebie, gdy jeden z Archaniołów zbuntował się wobec Boga i do tego wciągnął w swój spisek trzecią część Aniołów. Napisano o tym w Księdze Izajasza: „O, jakże spadłeś z nieba, ty gwiazdo jasna, synu jutrzenki... Wstąpię na szczyty obłoków, zrównam się z Najwyższym. A oto strącony jesteś do krainy umarłych, na samo dno przepaści” (Iz. 14, 12-15). Z tego powodu stracili oni wyjątkowo uprzywilejowane miejsce przed Bogiem i strąceni zostali w najgłębszą ciemność (Jud. 1, 6). Ale nie na tym koniec, bo tę truciznę pychy i buntu w podstępny sposób szatan wszczepił w serce i myśl naszych pierwszych rodziców w sadzie Eden. Polegało to na tym, że po spożyciu zakazanego owocu mieli stać się jak sam Bóg, niezależni, znający co dobre, a co złe, a także mogący decydować sami o sobie. Perspektywy wyglądały bardzo kusząco, ale były też bardzo zwodnicze. Niestety, poprzez odrzucenie pokory i pragnienia dalszej zależności od Boga, a następnie buntownicze złamanie Bożego przykazania, utracili oni nieśmiertelność, szlachetność i społeczność z Bogiem. Tym samym ściągnęli na siebie oraz na przyszłe pokolenia całą spiralę tragedii duchowych i cielesnych, w której ludzkość znajduje się do obecnego czasu. Należy mocno podkreślić, że stało się to z powodu odrzucenia pokory przed Bogiem, przyjęcia pychy, która zawsze doprowadza do buntu, zarozumiałości, uniezależniania się od Boga i w każdym przypadku prowadzi do tragedii, przede wszystkim tej osoby, która zajmuje takie stanowisko. Pojawia się zatem pytanie: Czy jest jakaś szansa i możliwość zmiany sytuacji i zatrzymania tego tragicznego procesu w nas, ludziach, którzy utraciliśmy z własnej winy klejnot pokory, a zostaliśmy zarażeni epidemią pychy i buntu? Z treści Biblii dowiadujemy się że, tak. Jest to może trudne do dogłębnego zrozumienia, ale Bóg podjął działania w kierunku, aby wyratować ludzi z tego położenia i przywrócenia im niczym niezastąpionej cechy, którą jest pokora. Tylko w stanie pokory jest możliwość nawiązania społeczności z Bogiem oraz odzyskania utraconej świętości, szlachetności, szczęścia i życia wiecznego. A w jaki sposób to Bóg uczynił? Można powiedzieć, że w zadziwiający, niezwykły i doskonały. Otóż posłał z nieba swojego Syna, Jezusa Chrystusa. Ubrał go w ciało człowieka i pozwolił, aby narodził się z niewiasty, jako człowiek. Pan Jezus dzieło zbawienia i ratunku dla ludzi rozpoczął od nauczenia ich, czym jest pokora, jak wygląda w praktycznym życiu wobec Boga oraz innych ludzi. Ucząc tego w praktyczny sposób, sam w wielkim uniżeniu i pokorze odnosił się do swego Ojca i ludzi, którym usługiwał. Jezus, jako wcielony w człowieka Boży Syn, przyjął i wykazał postawę całkowitego podporządkowania się swemu Ojcu i oddawał mu należną cześć. Jezus często posługiwał się wyrażeniem: „Nie ja”. Zwróćmy teraz uwagę na kilka takich wypowiedzi: „Nie może Syn sam od siebie nic czynić” (Jan 5,19). „Zstąpiłem z nieba, nie aby czynić wolę swoją” (Jan 6, 38). „Nie przyjmuję chwały od ludzi” (Jan 5, 41). „Nauka, której uczę, nie jest moją, ale Ojca” (Jan 7, 16). „Ja zaś nie szukam własnej chwały, ale tego, który mnie posłał” (Jan 8, 50). „Słowo, które słyszycie, nie jest moim słowem” (Jan 14, 24). Słowa te ukazują nam najgłębsze korzenie zależności i posłuszeństwa względem swego Ojca. Przez to też Ojciec działał przez Jezusa w potężny sposób w dokonywanych przez Niego cudach oraz w dziele zbawienia. Oczywiście nie obyło się to bez samozaparcia, pokory, uniżania się i cierpienia, łącznie z przyjęciem na siebie męczeńskiej śmierci, a to w tym celu, aby w pokorze wypełnić wolę swego Ojca i Boga. Biblia tak to określa: „(Jezus) Który chociaż był w postaci Bożej, nie upierał się zachłannie przy tym, aby być równym Bogu. Lecz wyparł się samego siebie, przyjął postać sługi i stał się podobnym ludziom, a okazawszy się z postawy człowiekiem, uniżył samego siebie i był posłusznym aż do śmierci krzyżowej” (Filip. 2, 6-8). Tutaj mamy uwypukloną rzeczywistą pokorę, której większość chrześcijan nie rozumie i nie stara się o to, aby do takiego stanu dążyć. Zwróćmy uwagę na to, co w nauce powiedział Pan Jezus: „Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode mnie, że jestem cichy i pokornego serca, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych” (Mat.11, 29). Tak, wielu chrześcijan chciałoby otrzymać ukojenie duszy, ale bez zastosowania podanej recepty: pokory i cichości. Zwróćmy jeszcze uwagę, jaką postawę zajmował Jezus wobec ludzi, wśród których dominowała wtedy (tak jak i teraz) pycha, zarozumiałość, rywalizacja, nie tylko w sprawach materialnych, ambicjonalnych czy osiągnięcia władzy, ale również, co najgorsze, w kościołach i to w zakresie spraw duchowych. Gdy Pan Jezus zauważył, że jego uczniowie sprzeczali się między sobą, kto z nich jest ważniejszy, to wziął misę z wodą i kolejno umył im nogi. Do tego powiedział im tak: „Któż bowiem jest większy? Czy ten, który u stołu zasiada, czy ten, który usługuje? Czy nie ten, który u stołu zasiada? Lecz ja jestem wśród was jako ten, który usługuje” (Łuk. 22, 24-27). Myślę, że uczniowie na zawsze zapamiętali tę lekcję. Ale to nie wszystko. Wobec tych, co wyśmiewali, pluli, bili, a na koniec ukrzyżowali, Pan Jezus zachował się tak: „... lecz On znosił to w pokorze i nie otworzył swoich ust, jak jagnię na rzeź prowadzone i jak owca, przed tymi którzy ją strzygą, zamilkł i nie otworzył swoich ust” (Iz. 53, 7). Swoje słynne kazanie na górze Jezus rozpoczął od słów: „Błogosławieni ubodzy w duchu, bo ich jest Królestwo Niebios” (Mat. 5, 3). To znaczy: pokorni, uniżający się, usługujący w miłości i z radością innym ludziom. Zwróćmy jeszcze naszą uwagę na dalszy zakres, gdzie powinna funkcjonować nasza pokora. Jeżeli będziemy prawdziwie pokornymi wobec Boga i trwającymi w Jezusie Chrystusie w świadomości tego, że sami z siebie jesteśmy niczym i do niczego dobrego niezdolni, tak jak powiedział Jezus: „Trwajcie we mnie, a Ja w was. Jak latorośl sama z siebie nie może wydawać owocu, jeśli nie trwa w krzewie winnym, tak i wy, jeśli we mnie trwać nie będziecie” (Jan 15, 4), to uzdolni On nas do tego, abyśmy byli pokorni i uniżeni wobec innych ludzi, a przede wszystkim w zakresie społeczności w Kościele. To w naszych wzajemnych stosunkach, po sposobie, w jaki odnosimy się do siebie nawzajem, pokazuje się prawdziwa pokora i łagodność naszego serca. Nasza pokora w obliczu Boga tyle jest warta, o ile uzdalnia nas do okazywania tego usposobienia również naszym bliźnim. Dlatego rozważmy jeszcze, jak powinna w praktyce wyglądać nasza pokora wobec otaczających nas ludzi. Biblia podaje takie wskazówki: „Wyprzedzajcie się wzajemnie w okazywaniu szacunku” (Rzym. 12, 10). „Usługujcie drugim...” (1Piotra 4, 10). „Uważajcie jedni drugich za wyższych od siebie” (Fil. 2, 3). „Ulegajcie jedni drugim...” (Efez. 5, 21). Do tego dołączmy jeszcze słowa: „Przeto przyobleczcie się, jako wybrani Boży, święci i umiłowani, w serdeczne współczucie, dobroć, pokorę, łagodność i cierpliwość, znosząc jedni drugich i przebaczając sobie nawzajem, jeśli ktoś ma powód do skargi przeciw komu: jak Chrystus odpuścił wam, tak i wy” (Kol. 3, 12-13). Pokora to nie definicja, której trzeba nauczyć się na pamięć, lub składanie jakiś deklaracji. Pokora to cecha i dar, który możemy otrzymać tylko od Jezusa na stałe, gdy trwamy w Nim. Ale zanim to nastąpi, musimy zostać wyzwoleni przez Chrystusa od wirusa pychy, który zagnieździł się w naszych sercach i ciągle „odżywia” nasze stare „ja”. Dokonuje się to przez całkowite zanurzenie w śmierć i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. Tak uczy Biblia: „Pogrzebani tedy jesteśmy wraz z Nim przez chrzest w śmierć, abyśmy jak Chrystus wskrzeszony został z martwych przez chwałę Ojca tak i my nowe życie prowadzili” (Rzym. 6, 4-6). A następny stopień to przyjęcie Ducha Świętego. Jego działanie zaszczepia w nas naturę Jezusa Chrystusa. Dopiero wtedy możemy zrozumieć wartość i znaczenie pokory pochodzenia niebiańskiego, a także trwania w niej we wszystkich okolicznościach. Musimy być też świadomi tego, że funkcjonowanie pokory dotyczy nie tylko okoliczności, gdy nie mamy innego wyjścia i musimy znosić upokorzenie, cierpienie, odrzucenie przez ludzi złych czy też prześladowców, a w tym położeniu w sercu buntujemy się, złorzeczymy lub też planujemy odwet. Prawdziwa pokora charakteryzuje się w takich sytuacjach cierpliwością, przebaczaniem, a nawet radością szczególnie wtedy, gdy cierpimy z powodu głoszenia Ewangelii Chrystusowej. Ap. Paweł tak to określa: „Dlatego mam upodobanie w słabościach, w zniewagach, w potrzebach, w prześladowaniach i w uciskach dla Chrystusa...” (2 Kor. 12, 10). Natomiast w Dziejach Apostolskich czytamy tak: „ ...kazali ich wychłostać, zabronili im mówić w imieniu Jezusa i zwolnili ich. A oni odchodzili sprzed oblicza Rady Najwyższej radując się, że zostali uznani za godnych znosić zniewagę dla imienia Jego” (Dz. 5,40-41). Drodzy czytelnicy, sprawdźmy samych siebie, co dzieje się w naszym sercu, gdy ktoś inny, a nie m, jest uhonorowany lub gdy Bóg kogoś innego obdarował i używa więcej niż nas? W takich okolicznościach też wykazuje się poziom naszej pokory. Jan Chrzciciel podał nam taki piękny przykład, gdy przyszli jego uczniowie i powiedzieli mu, że Jezus chrzci i wszyscy idą za Nim. Jak zareagował na to Jan? Powiedział: „Kto ma oblubienicę, ten jest oblubieńcem; a przyjaciel oblubieńca, który stoi i słucha go, raduje się niezmiernie, słysząc głos oblubieńca. Tej właśnie radości doznaję w całej pełni. On musi wzrastać, a ja stawać się mniejszym” (Jan 3, 29-30). Wiedzmy też, że Bóg, chcąc ukształtować w nas rzeczywistą pokorę, będzie przeprowadzał nas przez różne doświadczenia, będzie dopuszczał okoliczności upokarzające nas lub budzące u ludzi podziw i uznanie. W czasie tych prób przygląda się naszym reakcjom pozytywnym czy też negatywnym. Psalmista mówi tak: „Zanim zostałem upokorzony, błądziłem, ale teraz strzegę Twego słowa” (Ps. 119, 67) oraz: „Dobrze mi, żem został upokorzony, abym nauczył się ustaw Twoich” (Ps. 119, 71). Najbardziej niebezpiecznym rodzajem pychy jest pycha duchowa. Z tego powodu wielu obdarowanych przez Boga ludzi upadło i utraciło wszystko, co otrzymało z łaski od Boga. Jeżeli Bóg używa cię w Kościele w jakimkolwiek zakresie, a ludzie garną się do ciebie i z tego powodu budzi się w twoim sercu myśl, że jesteś lepszy od innych współbraci lub że jesteś niezastąpiony albo lekceważysz posługi innych, to wiedz, że już jesteś nosicielem wirusa pychy. Pozostając w takim stanie, niewątpliwie doprowadzi cię to do upadku. Wiedz to, że cokolwiek masz, czym możesz usługiwać, to nie z ciebie jest, ale z Boga, który udzielił ci to w tym celu, abyś używał tego dla Jego chwały i zbudowania Kościoła. Nie bądźmy nigdy chciwi próżnej chwały, wykradając dla siebie chwałę należną Bogu. Uważajmy pokorę za swoją najważniejszą cnotę, nadrzędny obowiązek względem Boga i najtrwalszą ochronę swojego wewnętrznego życia. Skierujmy na nią wszystkie swoje myśli i dążenia jako na prawdziwe źródło wszelkiego błogosławieństwa. Jest to Boża obietnica i dlatego absolutnie niezawodna: „Kto się poniża, będzie wywyższony”. Kontrolujmy się tylko, czy rzeczywiście czynimy to, czego Bóg żąda od nas: „Oznajmiono ci człowiecze, co jest dobre i czego Pan żąda od ciebie; Tylko abyś wypełnił prawo, okazywał miłość bratnią i w pokorze obcował ze swoim Bogiem” (Mal. 6, 8). Tyko wtedy będziemy mogli mieć pewność, że Bóg dotrzyma tego, co obiecał i udzieli nam większej łaski, a we właściwym czasie wywyższy nas.
Drodzy czytelnicy! Świadomy jestem tego, że to, czym się podzieliłem, jest tylko małą cząstką głębi wartości dotyczącej prawdziwej pokory, jaka powinna w nas funkcjonować. Będąc pod wpływem rozważanego tematu, zauważyłem, jak wiele jeszcze muszę dołożyć starania, aby osiągnąć wymagany poziom rzeczywistej pokory, której Bóg oczekuje i ode mnie samego. |