Dlaczego jesteśmy cz.1 |
1 września 2015, Wiesław Janik Często się zdarza, że chrześcijanie zadają pytanie: „Dlaczego muszę pozostawać na tej ziemi przez pewien czas po swoim nawróceniu i pojednaniu się z Bogiem?” Wnikając w historię żywego Kościoła Jezusa Chrystusa na ziemi zauważamy, że przeżywał on wiele bardzo trudnych okresów i potężnych ataków ze strony swego i Bożego przeciwnika - szatana. Faktem jest, że chrześcijanie żyjący na tej ziemi są na obczyźnie, pielgrzymując do niebiańskiej ojczyzny. W czasie tej pielgrzymki narażeni są na wiele pokus ze strony działających systemów tego świata. Historia ukazuje również, jak wielu chrześcijan nie wytrwało w swym powołaniu, bo osłabli lub popadli w grzech i odstępstwo, tracąc tym samym drogocenny dar łaski, którego byli uczestnikami. Z tego też powodu pojawiają się pytania, czy nie korzystniej byłoby, aby zaraz po swoim nawróceniu, zawarciu przymierza z Bogiem w chrzcie wiary i napełnieniu Duchem Świętym człowiek został zabrany z tej ziemi do Pana? Uniknąłby w ten sposób wielu niebezpieczeństw i trudnych przeżyć w swoim życiu. Są to jednak tylko płytkie przemyślenia, nie mające uzasadnienia w Biblii. Czytając Ewangelię dowiadujemy się, że Pan Jezus przed swoją śmiercią modlił się do swego Ojca: „Nie proszę, abyś ich wziął z tego świata...” (Jan 17;15). A więc, na pytanie, dlaczego jesteśmy na tej ziemi jako żywy Kościół Jezusa Chrystusa i musimy być do wyznaczonego czasu, jest tylko jedna odpowiedź - Bóg ma w tym swój cel. Sedno tego celu mieści w sobie Boży plan, gdyż żywy Kościół, składający się z milionów członków, ma do spełnienia bardzo ważne zadanie w Bożym planie zbawienia ludzkości. Dlatego to Jezus prosił Boga: „Nie proszę, abyś ich zabrał ze świata, lecz abyś ich zachował od złego”. Wcześniej Jezus oświadczył swoim uczniom: „Zbuduję Kościół mój, którego bramy piekieł nie przemogą” (Mat. 16;18). Pan Jezus dobrze zdawał sobie sprawę z niebezpieczeństw i trudności, jakie przeżywać będzie Kościół na ziemi, dlatego też wyposażył go na wiele sposobów, aby go chronić i zabezpieczyć przed wszelkim działaniem złego. Skoro taka jest rzeczywistość, to my jako Jego Kościół powinniśmy być świadomi przyczyny, dlaczego musimy pozostawać nadal na tej ziemi. Panu Bogu też na tym bardzo zależy i dlatego w swoim Słowie podał dokładne informacje dotyczące tego tematu. Przekonany też jestem, że każdemu chrześcijaninowi zależy na tym, aby dokładnie wiedzieć, co ma do zrobienia i czego Bóg oczekuje od niego. Zaglądnijmy do Biblii i zwróćmy naszą uwagę na kilka zasadniczych przyczyn, z powodu których Bóg pozostawia nas na ziemi. Pierwszym celem i zadaniem Kościoła na ziemi jest być światłością w tym świecie. Pan Jezus w swoim orędziu do wszystkich swoich naśladowców powiedział: „Wy jesteście światłością tego świata, nie może się ukryć miasto położone na górze” (Mat.5;14-16). Żyjemy w czasie, w którym duże znaczenie w życiu ludzi ma elektryczność. Dzięki niej prawie cały świat jest oświetlony pięknymi żarówkami, neonami i reflektorami. Oświetlone nimi są sklepy, dworce, ulice i mieszkania. W każdą noc świecą miliony lamp, dając wspaniałe światło. Och! Gdyby tak w pewnym momencie zgasły wszystkie światła, jaki zapanowałby chaos w powstałej ciemności. Trudno wyobrazić sobie skutki tego stanu. Tak, w ciemności człowiek nie może widzieć samego siebie, towarzyszących osób, istniejących niebezpieczeństw oraz drogi, którą chce iść. W ciemności nie można też zauważyć kolorów ani kształtów. Ciemność paraliżuje wszelką orientację i możliwość funkcjonowania ludzi i przyrody. W świetle Bożej prawdy dowiadujemy się, że chociaż świat oświetlony jest słońcem oraz milionami elektrycznych świateł w dzień i w nocy, to pomimo tego pogrążony jest w ciemności. Jest to ciemność duchowa, która ogarnia serca i umysły ludzkie. Opanowała ona również małżeństwa, rodziny, całe społeczeństwa i narody. Żyjąc w tej ciemności ludzie nie znajdują wspólnej płaszczyzny porozumienia oraz sensu i celu życia. W rezultacie tego dochodzi do konfliktów, wzajemnej walki i tragedii. W tej ciemności całe rzesze ludzi wszystkich warstw społecznych biegną drogą, której nie widzą. Na ślepo chwytają wszystko, co napotkają, oceniając to jako jedyną wartość. Bogacąc się, tracą to, co najwartościowsze, mając kontakt ze sobą nie są w stanie dojść do porozumienia, wynosząc wartość człowieka, wzajemnie zabijają się. To w tej właśnie ciemności zbiera straszne żniwo śmierć duchowa. Codziennie ginie w tej ciemności tysiące istnień ludzkich. Straszna jest ta rzeczywistość, ale stan taki istnieje z powodu popełnianych przez ludzi grzechów i braku społeczności z Bogiem. Pan Jezus powiedział tak: „Każdy bowiem, kto źle czyni, nienawidzi światłości i nie zbliża się do światłości, aby nie ujawniono jego uczynków” (Jan 3;20). Bóg, widząc tragedię ludzkości, postanowił zmienić ten stan rzeczy. Dlatego pierwszym krokiem w Jego działaniu było posłanie do tego świata pogrążonego w totalnej ciemności doskonałego światła. Nie chodzi tutaj o światło słońca czy księżyca, ale o duchowe światło, którym jest Jezus Chrystus, który przyszedł na ten świat w ciele ludzkim. O Nim to napisane jest tak: „Prawdziwa światłość, która oświeca każdego człowieka, przyszła na świat” (Jan 1;9) oraz: „Lud, pogrążony w mroku ujrzał światłość wielką i tym, którzy siedzieli w krainie i cieniu śmierci rozbłysła jasność” (Mat 4;16). Natomiast sam Jezus mówił o sobie tak: „Ja jestem światłością świata, kto idzie za mną, nie będzie chodził w ciemności, ale będzie miał światłość żywota” (Jan 8; 12). A więc wszyscy, którzy zostali oświeceni tą światłością i przyjęli tę światłość, zostali wyswobodzeni z duchowej ciemności i przeniesieni z ciemności do cudownej Bożej światłości (1 Piotra 1;9). Są oni też uczestnikami dziedzictwa świętych w światłości (Kol. 1;12-13). Do tego jeszcze nie tylko że są oświeceni i chodzą w światłości, ale sami stają się światłością. Oczywiście nie sami z siebie, ale dzięki temu, że Chrystus mieszka w nich poprzez Ducha Świętego, gdyż tylko On jest źródłem wszelkiego światła. Dlatego Jezus jednoznacznie poinformował swoich uczniów: „Wy jesteście światłością świata” (Mat. 5;14). Otóż obowiązkiem wszystkich dzieci Bożych na tym świecie pogrążonym w ciemności jest oświecać ludzi, współdziałając z Chrystusem i Jego zbawienną łaską. Do tego właśnie odnosi się wypowiedź Jezusa: „Nie może się ukryć miasto położone na górze”. Drogi czytelniku, jeśli jesteś cząstką Kościoła żywego, zwróć swoją uwagę na to, że Jezus powiedział: „na górze” oraz: „świeca postawiona jest na świeczniku wysoko”. Tak, Pan Jezus postawił swój Kościół „na górze”. Chociaż Kościół Chrystusa jest na ziemi mniejszością i nie posiada fizycznej władzy ani nie stanowi potęgi finansowej czy też militarnej, to jednak posiada zdecydowaną przewagę nad potęgą tego świata, gdyż sam Chrystus jest jego głową, On ma absolutną władzę na niebie i na ziemi. A na czym to polega? Otóż Kościół jest na tym świecie - ale nie jest z tego świata (Jan 17; 14). Kościół składa się z ludzi żyjących w ciele, ale nie żyje według ciała (Rzym. 8; 4-9). Członkowie Kościoła żyją na różnych kontynentach, ale ich ojczyzna jest w niebie. Jego członkowie są rożnej narodowości, a mimo to stanowią jedną rodzinę. Pamiętajmy o tym, że jesteśmy światłem na „górze” postawionym tam przez Chrystusa i mamy zawsze świecić tym, którzy są w ciemności i otaczają nas. W ciemności nawet najmniejsze światełko jest widoczne. Naturalnie ludzie błądzący w ciemności idą zawsze w kierunku światła. Przy bliższym kontakcie doświadczają tego, że w świetle jest przyjemniej i bezpieczniej niż w ciemności, a następnie pragną całkowitego przejścia z ciemności do światła. Teraz zwróćmy naszą uwagę na to, na czym polega praktyczne „świecenie w ciemności”. Po pierwsze, Pan Jezus powiedział tak: „Tak niech świeci światłość wasza przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie”. A więc ludzie mają zauważać różnicę między dobrym uczynkiem, a złym. Biblia tak określa zasady ludzi żyjących w ciemności: „...w czasach ostatecznych ludzie będą: samolubni, chciwi, chełpliwi, pyszni, bluźniercy, rodzicom nieposłuszni,... miłujący więcej rozkosze jak Boga” (2 Tym. 3; 1-4). Taka rzeczywistość nas otacza, sama ciemność. Wystarczy wyjść na ulicę, a cała nawałnica ciemności przytłacza w różnych odmianach. I w takich okolicznościach mamy świecić, a w jaki sposób? Przede wszystkim oddawać dobrym za zło, ponieważ owocem światłości jest wszelka dobroć, sprawiedliwość i prawda. Okazując miłosierdzie zainteresować się tym, który płacze, okazać współczucie, wstawić się za pokrzywdzonym, nakarmić głodnego, odziać nagiego, nie pytając kim on jest lub co ja z tego będę miał. Czyńmy to z miłością w sercu i radością na twarzy. To jest to czego najbardziej brak w obecnym społeczeństwie, a my jesteśmy dysponentami tych wartości. Do takiego działania nie są potrzebne świadectwa ukończenia szkoły biblijnej ani szczególne stanowisko w zborze. Wystarczy działający w nas Duch Chrystusowy. Ap. Paweł powiedział tak: „A tym, który nas do tego właśnie przysposobił, jest Bóg, który też dał nam jako rękojmię Ducha” (2 Kor. 5;5). Następny zakres praktycznego zastosowania światłości to nasza mowa. Zwróćmy uwagę na to, co obecnie jest treścią mowy u ludzi żyjących w ciemności. Oto kilka tylko przykładów chronicznej choroby w zakresie mowy: kłamstwo, złorzeczenie, obmowa, bluźnierstwo, krzyk, kłótnie i nieprzyzwoite żarty. Wielu ludzi całkiem podświadomie w toku mówienia bez związku z tematem wypowiadają przekleństwa i brudne słowa, wcale się tego nie wstydząc. Natomiast mowa dzieci Bożych ma być całkowicie wolna od wyżej wymienionych słów i akcentów. Ma być natomiast czysta i przyjemna dla słuchającego. Biblia tak to określa: „Mowa wasza niech będzie zawsze uprzejma, zaprawiona solą, abyście wiedzieli jak macie odpowiadać każdemu” (Kol. 4;6). A więc nasza mowa ma być rozważna, mająca sens, wartość oraz autorytet w każdym miejscu i okoliczności. Należy również zwracać uwagę ludziom (gdzie to możliwe), na konsekwencje, które pociąga za sobą ich wulgarna i nieprzyzwoita mowa. Rezultatem tego będzie to, że tacy ludzie w naszej obecności będą się krępować wyrażać się nieprzyzwoicie. A teraz wspomnę jeszcze jedną dziedzinę naszego życia wchodzącą w skład światłości. Dotyczy to starszych jak i młodszych, mężczyzn i kobiet w zakresie skromności oraz przyzwoitości. W obecnym czasie wielu ludzi przekroczyło wszelkie granice przyzwoitości, wstydu, skromności i powagi w zakresie ubiorów. Żyjemy w czasie, w którym społeczeństwo zalewane jest „powodzią” literatury, reklam, stron internetowych i filmów prześcigających się w przekazywaniu różnej mody i ubiorów, w których dominuje nagość. To wszystko pobudza i wyzwala w ludziach pragnienie korzystania z tych owoców ciemności. Dochodzi do tego, że ludzie upiększając się, czynią z siebie karykatury pożałowania godne. Kościół Chrystusa jako oblubienica w odniesieniu do tego ma świecić całkowitą odmiennością w skromności i przyzwoitości z powaga licującą z płcią, wiekiem i stanem. Słowo Boże mówi, że ciało nasze jest świątynią Ducha Świętego i nie należymy sami do siebie. Dlatego nie wolno nam robić z naszym ciałem tego, co serwuje świat i upodabniać się do niego. Tak czytamy w Biblii: „Albo czy nie wiecie, że ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który jest w was i którego macie od Boga i nie należycie też do siebie samych?”. (1 Kor. 6;19-20). Naszym upodobaniem musi być skromność, jak powiedział ap. Paweł: „Skromność wasza niech będzie znana wszystkim ludziom”. Pan Jezus w swojej nauce podał jasne ostrzeżenie: „Bacz więc, by światło, które jest w tobie, nie stało się ciemnością”. Drodzy czytelnicy, bracia i siostry, jesteśmy odpowiedzialni za ludzi, którzy nas otaczają, gdyż Bóg postawił każdego z nas w odpowiednim miejscu, abyśmy swoją obecnością i postawą we wszystkich aspektach życia zawsze oświecali ciemność, która nas otacza. Czyńmy to do ostatniego dnia naszego pobytu na tej ziemi. |